top of page

Napij się wrzątku, Kotku.

Zdjęcie autora: Monika GmerekMonika Gmerek


Głęboki sierpień, godziny przedpołudniowe. Pekin upalny i wilgotny. W kampusie nadzwyczaj tłoczno. Zaczęły się dni napływu nowicjuszy, tak zwanych xinlaide xuesheng , czyli nowo przybyłych studentów (tę nazwę będę od tej pory słyszeć dość często, zazwyczaj przy każdym administracyjnym potknięciu i nieumyślnym pogwałceniu uniwersyteckiej etykiety).

Pomieszczenie, w którym ma stłoczyć się cały świat jest niewielkie. Gdyby ktoś zechciał przeprojektować je z większym rozmysłem, musiałby dostrzec rozpaczliwy brak klimatyzatorów. Dwa biedne wiatraki i rozganiacze much na sufitach robią, co mogą. Urzędników zza biurek nie widać, za to widać wysoko sklepione plecy Skandynawów, gęste, mahoniowe włosy Włoszek i Hiszpanek, prężne ramiona Afrykańczyków i tajemniczo otulone głowy Muzułmanek z krajów Maghrebu. Wszyscy przyjechali tu uczyć się chińskiego, ale zanim wejdą do sal, czeka ich, każdego z osobna, nie wyłączając mnie samej, przeprawa przez system. Warto mieć oczy i uszy otwarte i nie wahać się zasięgnąć języka w sprawie zdobycia rutera czy baniaka na czystą wodę. Nikt tu sam z siebie nie rozdaje pakietów startowych.

Mój wygląd od tyłu nie jest tematem niczyjej troski – jestem w kolejce ostatnia. W dłoniach ściskam to, co pozostało z mojej aplikacji na uniwersytet, czyli to, co udało się odtworzyć po kradzieży laptopa i wszystkich dokumentów do stypendium. Kilka oszukańczych stron wydrukowanych z witryny internetowej uniwersytetu. Zestaw ocen i opinii. Dla wprawnych, urzędniczych rąk marne nic.

Czy będą strasznymi formalistami? Tyle się o tym słyszało. Że jeśli kopia nie taka, znaki na pieczęci koślawe, jeśli brak odpowiedniego zapisu w rubryce, no i last but not least, brak guanxi dzięki którym dałoby się prześlizgnąć mimo wcześniej wymienionych niedociągnięć, to naprawdę nie ma już rady. Nastanie sytuacja meibanfaniczna, terminu ukutego jeszcze w Polsce, przez wyjątkowo płodne głowy drugiego roku poznańskiej sinologii, który oznacza ni mniej ni więcej tylko to, co polskie „umarł w butach”.

W upalnym rozgardiaszu wyczekuję swojej chwili. Gdy w końcu nadchodzi, biorę w usta haust lepkiego powietrza i wyrzucam z siebie wyuczoną formułkę. Imię, nazwisko, chińskie imię i nazwisko na wypadek totalnego niezrozumienia (to akurat okaże się później wyjątkowo przydatne. Nikt w kampusie nie będzie posługiwał się moim oryginalnym imieniem i nazwiskiem. Nawet na paszport zostanie mi naklejone wdzięczne 甘泉两个字(Gān Quán liǎng ge zì – Gan Quan – dwa znaki), kraj pochodzenia oraz dlaczego nie posiadam kompletu dokumentów. To ostatnie wybrzmiewa wraz z teatralnym marszczeniem czoła. Dopiero później przychodzi refleksja, że moja bogata mimika może nie mieć w tym momencie większego znaczenia. Może za to działać na moją szkodę.

Brązowe oczy po drugiej stronie biurka patrzą na mnie i przeze mnie zarazem. Takie samo spojrzenie wychyla się po lewej i po prawej, wraz z nimi lekkie uśmiechy, jestem więc już prawie pewna werdyktu. Z kłopotliwym chichotem, którego tak bardzo się teraz boję, każą mi przejść do innego korytarza i pójść nim do końca, aż nie ukaże się pokój prowadzący do kolejnego pokoju pełnego podobnych do mnie nieboraków. Dalsze godziny oczekiwania w upale rozciągną się do wieczora, bo za chwilę nastanie najświętsza z świętych przerwa obiadowa, po której cały Pekin pójdzie spać. Prace zostaną wznowione dopiero po południu.

Gdy cały ten czarny scenariusz nabiera dla mnie iście chińskiego sensu daoli spostrzegam falujący przed sobą gest dłoni, potrojony, bo wychodzi z każdego z biurek, od jednej i drugiej i trzeciej urzędniczki. Gest ten kieruje mnie na sofę. „喝点开水。今天太热了。”( Hē diǎn kāishuǐ. Jīntiān tài rè le. Napij się wrzątku, dziś jest bardzo gorąco) padają znamienne zdania. Pośpiesznie potakuję i kieruję się we wskazaną stronę. Głupio odrzucać koła ratunkowe. Wrzątek wlewam w siebie haustem i już wiem, że zostałam pasowana na liuxueshenga!


Objaśnienie terminów:

新来的学生 xīnláide xuéshēng - nowo przybyły student

关系 guānxi - koneksje, znajomości

没办法 méi bàfǎ - nie ma rady (można usłyszeć w sytuacjach, kiedy "nie da się, nie można, ktoś nie chce" czegoś dla nas zrobić, załatwić)

道理 dǎolǐ – droga, którą wybiera głowa oraz rozumność, sensowność to w chińskim pojęciu "sens". Ktoś może mówić z sensem, robić coś z sensem. Sensy polskie i chińskie często się nie pokrywają.

留学生 liúxuéshēng – student zagraniczny, dosłownie: student pozostający.

24 wyświetlenia0 komentarzy

댓글


bottom of page